wtorek, 5 listopada 2013

Mount St. Helens - 33 lata później


18 maja 1980 roku nastąpiła największa erupcja wulkaniczna w nowoczesnej historii Stanów Zjednoczonych. Na skutek wybuchu Mt. Helens zginęło 57 ludzi, zniszczeniu uległo 250 domów, 47 mostów i 300km dróg. Cały szczyt góry (500m) został zmieciony, a w jego miejsce powstał krater o średnicy prawie dwóch kilometrów. Po 30 latach miejsce nadal robi piorunujące wrażenie...

Wybrzeże Pacyfiku to niespokojny obszar, pełen aktywnych wulkanów i z często występującymi trzęsieniami ziemi. Mt. Helens należy do tzw. pierścienia ognia i jest jednym z wielu aktywnych wulkanów w tym rejonie. Jej erupcja w roku 1980 była niezwykła z kilku powodów - była pierwszą erupcją przewidzianą przez służby wulkanologiczne (dzięki czemu zginęło w niej stosunkowo niewielu ludzi), poprzedziło ją największe zarejestrowane osuwisko w historii (tuż przed erupcją osunęła się cała północna ściana wulkanu), a dzięki stosunkowo rozpowszechnionym już aparatom fotograficznym i kamerom, jest to chyba najlepiej zarejestrowany poważny wybuch wulkaniczny w historii.

Tak wulkan wyglądał przed eksplozją:


A tak wygląda po niej:


Erupcja miała siłę 24 megaton trotylu (20 tysięcy razy więcej niż bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę!), a w jej wyniku zniszczonych zostało 600 kilometrów kwadratowych północnoamerykanskiej puszczy. Wyglądało to tak:



Wiedziałem że widok okolicy zrobi na mnie wrażenie, nie myślałem jednak że aż takie. Doświadczenie jest nieprawdopodobne, a zdjęcia nie oddają nawet części emocji które odczuwa się w tym miejscu...





Cały olbrzymi płaskowyż wraz z otaczającymi pasmami górskimi zmienił się w pustynię. Pomimo tego że to już późna jesień, a wulkan leży na szerokości geograficznej podobnej do Krakowa, miałem wrażenie że znajduję się gdzieś w północnej Afryce. Dzięki wspaniałej pogodzie (chmury i mgły zostały w dole, zatrzymując się na pierwszych pasmach górskich i spowijając nadbrzeżne niziny), mieliśmy idealne widoki a okolica wyglądała naprawdę pustynnie. Mimo że minęło już ponad 30 lat, wciąż jest to martwe pustkowie, a życie dopiero powoli zaczyna tu powracać.





Tablica upamiętniająca ofiary erupcji:




Niedaleko szlaku w pewnym miejscu znajduje się inna tablica.
Widać na niej panoramę okolicy sprzed erupcji, tuż po i 30 lat później.
Zatytułowana jest: "Nothing is permanent, except for change"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz