O pomniku narodowym Colorado dowiedzieliśmy się z ulotki w naszym motelu. Jako że i tak mieliśmy przed sobą cały dzień jazdy, uznaliśmy że możemy poświęcić z pół godzinki na zobaczenie tego miejsca, ot tak, żeby je zaliczyć. Bez zbędnej zwłoki wyruszyliśmy więc w drogę.
Okolica stawała się coraz ciekawsza i wkrótce dotarliśmy do granicy parku narodowego. Miła niespodzianka - z okazji Dnia Weterana wjazd do parku był darmowy. Wjechaliśmy na górską drogę, myśląc że szybko ją zaliczymy.
A potem doświadczyliśmy wizualnego orgazmu.
Po dojechaniu do centrum parku, naszym oczom ukazał się jeszcze bardziej niesamowity krajobraz.
Wierzcie lub nie, ale to drzewo jest żywe. Nie wiem skąd bierze wodę na tej pustyni, ani jakim cudem wciąż ma zielone igły, ale jakoś to robi ;-)
Colorado National Monument to park naprawdę niezwykły. Nie spodziewaliśmy się że ta okolica będzie tak niesamowita! Było to jedno z tych miejsc, po których nie spodziewaliśmy się niczego specjalnego, a które zupełnie nas oczarowało.
Nadszedł jednak czas by opuścić te pustynno-księżycowe krajobrazy i skierować się na południe. Ku Monument Valley.
Po długiej podróży przez równiny, na horyzoncie zobaczyliśmy pierwsze góry. Jako że zrobiło się wczesne popołudnie, a jeździliśmy od 8 rano, postanowiliśmy zatankować i zatrzymać się na postój w malutkim Ridgeway. I jak na Colorado przystało, trafiliśmy na Dziki Zachód :-)
Saloon był bardzo klimatycznym miejscem. Nie mogło w nim oczywiście zabraknąć Johna Wayne'a - w tej samej knajpce w której zatrzymaliśmy się na lunch, kręconych było wiele westernów z jego udziałem.
Zamówiliśmy rzecz jasna przepyszne hamburgery...
A potem ruszyliśmy w dalszą drogę przez góry.
Droga była ciekawa, ale szczerze mówiąc spodziewaliśmy się czegoś więcej ;-) San Juan Skyway jest jest przez znawców uważana za jedną z najpiękniejszych dróg na świecie. Pokonaliśmy tylko jej zachodnią część (Ridgway-Cortez) i jak mieliśmy się niedługo przekonać, jej wschodnia część jest o wiele bardziej imponująca.
My jednak podążyliśmy na południe, zmierzając w stronę Monumet Valley...
Po przejechaniu przez terytorium czterech stanów - Colorado, Arizony, Nowego Meksyku i Utah (Four Corners - jedyne miejsce w USA w którym stykają się ze sobą granice aż czterech stanów), dotarliśmy na miejsce.
Zakupioną w Wal-Marcie kolację spożyliśmy siedząc na pustyni, popijając dobrą, 12-letnią whisky i napawając się widokiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz