wtorek, 11 czerwca 2013

Wielki przejazd rowerowy


Infrastruktura rowerowa w Krakowie jaka jest każdy widzi. Przy wydatkach na ścieżki sięgających oszałamiającej kwoty 0,04% budżetu i fatalnym stanie nielicznych istniejących dróg przeznaczonych dla rowerzystów, muszą oni na ulicach miasta codziennie walczyć o życie. Jednak co roku, podczas wielkiego rowerowego przejazdu przynajmniej na kilka godzin biorą we władanie Kraków. Miałem w tym roku okazję być na tej imprezie i muszę przyznać że jestem pod wrażeniem!

Wielki przejazd rowerowy to centralna impreza Święta Cyklicznego, czyli corocznego festiwalu mającego na celu promowanie transportu rowerowego i zwrócenie uwagi na problemy z jakimi zmagają się rowerzyści. Problemów tych jest niestety mnóstwo a pieniędzy na ich rozwiązanie jak nie było tak nie ma (w tym roku w budżecie Krakowa przeznaczono pierwotnie na ten cen całe 0zł. Po licznych interwencjach udało się wytargować 2 miliony, czyli oszałamiające 0,04% całości).

Co roku rowerzyści zbierają się coraz liczniej by tym wielkim, zorganizowanym przejazdem pokazać rządzącym że jest ich (nas!) wielu. I że ktoś, kiedyś w końcu powinien zacząć zabiegać o tą dużą (i rosnącą) część elektoratu. Jak na razie wielu efektów nie ma, ale może kiedyś ob. Majchrowski ugnie się pod naciskiem społecznym ;-)

A na razie trzeba się zadowolić udaną manifestacją siły (ilości krakowskich rowerzystów), dobrą pogodą i świetną zabawą podczas tego długiego przejazdu :-) Zapraszam na relację!

Punktem początkowym był plac Nowaka-Jeziorańskiego, na którym od ok. 12 gromadziły się tłumy rowerzystów:





Nie brakowało cyklistów poprzebieranych - na zdjęciu zespół Jarzębina:


Z niemal godzinnym poślizgiem, spowodowanym odczytaniem rowerowych postulatów i oficjalnym powitaniem uczestników zaczęła się jazda...



...która jednak zwłaszcza na początku nie była zbyt dynamiczna ;-)


Po pokonaniu rowerowego korku zaczęliśmy się jednak przemieszczać coraz szybciej - najpierw wzdłuż Plant, potem ulicą Długą.


Dopiero po wjeździe na Aleje Trzech Wieszczów można było przekonać się jak wielu nas było!




Po przejeździe ul. Piłsudzkiego i częściowym okrążeniu Wawelu udaliśmy się na Podgórze,


gdzie powszechne zainteresowanie budził klasyczny cyklista...


... a blisko półtoragodzinny przejazd zakończył się wielkim piknikiem na stadionie KS Korona. Piknik udało się skończyć późnym popołudniem, tuż przed wielką niedzielną burzą ;-)


Przejazd był naprawdę świetny! Dzięki bardzo dobrej organizacji odbyło się bez zgrzytów, zabezpieczenie policji było bez zarzutu, jechało się wolno, ale w miarę płynnie, a pogoda zdecydowanie sprawiła miłą niespodziankę.

Miny kierowców stojących w gigantycznym korku na Alejach były bezcenne :-)

Mam też nadzieję że kolejny pobity rekord liczby uczestników przejazdu zwróci w końcu uwagę na to, że infrastruktura rowerowa wymaga niestety w tym mieście dużych inwestycji. Wszystkie nowoczesne miasta stawiają na transport zrównoważony - komunikację miejską, rowery. Ruch samochodowy w centrum powinien być mocno zredukowany - na ulicach nie ma miejsca dla rosnącej liczby aut. Mieszkałem przez rok w rowerowej stolicy Europy, Kopenhadze i na własne oczy przekonałem się że taka zmiana jest możliwa i że przynosi świetne efekty. W końcu rower jest wymarzonym środkiem komunikacji w mieście - jest szybszy od samochodu, zdrowszy i nie wymaga częstego tankowania ;-) Zakończę relację tym optymistycznym akcentem, ale do tematu na pewno będę jeszcze wracał!

(http://www.boredpanda.com/bicycle-runs-on-fat-cars-on-money/)

PS. Trasa przejazdu:

PPS.
W ramach ciekawostki - krakowskie święto cykliczne było w sporej części sfinansowane dzięki raczkującemu w Polsce crowdfundingowi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz