wtorek, 19 sierpnia 2014

5 najgorszych rzeczy w USA


Podsumowania ciąg dalszy - 5 rzeczy w USA które sprawiły że chciałem jak najszybciej się pakować i wracać do dobrej, znajomej Europy ;-)


5. System imigracji

Proces wydawania wiz do USA, jakkolwiek zrozumiały, jest jednak idiotyczny. Tysiące formularzy, papierków, głupie pytania, takie jak (prawdziwe przykłady z mojego wniosku):

- Do you seek to engage in espionage, sabotage, export control violations, or any other illegal activity while in the United States?
- Are you a member or representative of a terrorist organization?
- Have you ever ordered, incited, committed, assisted, or otherwise participated in genocide?
- Have you ever been directly involved in the establishment or enforcement of population controls forcing a woman to undergo an abortion against her free choice or a man or a woman to undergo sterilization against his or her free will?

Sama rozmowa w konsulacie jest zorganizowana fatalnie - 3 godziny czekania na ulicy, w słońcu czy deszczu, potem dalsze 2 w konsulacie, tylko po to by po pokazaniu formularza z uczelni dostać wizę bez problemu.
Podczas podróży dwukrotnie jest się przepytywanym przez urzędników: przed wylotem z Europy (wersja light) i po przylocie do USA (wersja hard). Godzinne kolejki, podejrzliwe spojrzenia, dziwne pytania i nieustające wrażenie bycia mocno niechcianym są na porządku dziennym. A urzędnik w każdej chwili, bez podania powodu, może odmówić wjazdu do Stanów, nawet na lotnisku docelowym (wtedy trzeba jakoś sobie poradzić i wrócić do Europy, bez postawienia stopy na amerykańskiej ziemi).
Wizy generalnie są potrzebne i dopóki nie spełniamy kryteriów ruchu bezwizowego, będę pierwszym który będzie przeciwko ich zniesieniu. Ale nie wierzę że nie da się tego procesu zorganizować lepiej.

4. Opieka medyczna

Jeden z największych problemów Ameryki. System opieki zdrowotnej jest przedmiotem nieustającej krytyki - i ta krytyka jest zdecydowanie uzasadniona. Jako student musiałem zapłacić niemal 800 dolarów na 3 miesiące. Raz zdarzyło mi się korzystać z usługi lekarza i ze 140dolarów rachunku które wystawił, ubezpieczenie (jedno z najdroższych) pokryło 40 dolarów; 100 musiałem wyłożyć z własnej kieszeni.

3. Bezpieczeństwo

Generalnie w Ameryce czułem się bezpiecznie. Ale codziennie niemal czytałem doniesienia o strzelaninach, napadach z bronią w ręce. Dwa przykłady z Seattle: przykład radykalny - pijany człowiek wychodzący z imprezy dla jaj wszedł na cudzy jacht. Przypadkowy żeglarz na sąsiedniej łódce myślał że to włamanie i zaczął do niego strzelać z shotguna (ranił go dość poważnie). Przykład mi najbliższy (dosłownie) - jakieś 100m od mojego akademika, tuż pod drzwiami znajomej, pośrodku miasteczka uniwersyteckiego odbyła się strzelanina pomiędzy 3 osobami, z których jedna, w stanie krytycznym, trafiła do szpitala. Dwójka napastników uciekła.

2. Transport publiczny

Nie stwierdzono.

1. Miasta

Docieramy do największego problemu jaki miałem z USA. Miasta. Miasta w USA są po prostu paskudne!* Nudna, powtarzalna architektura, mało zieleni, setki dróg krzyżujących się ze sobą pod kątem prostym, autostrady walące środkiem osiedli, straszne, ciągnące się dziesiątkami kilometrów przedmieścia, w których każdy dom wygląda jak kopia poprzedniego. O ile jeszcze ścisłe centrum, downtown, z tradycyjnymi wieżowcami jakoś wygląda (pomimo tego że jest w sumie dość nudne), to wystarczy 15 minut spaceru i robi się naprawdę brzydko. Zdecydowanie wolę europejski chaos, kreatywność, ciekawą architekturę, nawet jeżeli wiąże się to z nieuporządkowaną przestrzenią i okazjonalnymi potworkami.


* Nie dotyczy to rzecz jasna Nowego Jorku, tzn. Manhattanu. Za to New Jersey jest straszne!

1 komentarz:

  1. Do imigracji:
    Podobnie czułem się na granicy z Izraelem ale jednak USA mało co może przebić...

    Co do bezpieczeństwa:
    Mam wujka w Stanach i jak przyjechał do Polski to mówił, że tam zawsze ma przy sobie jakąś broń i nie rozumie jak możemy czuć się bezpieczni jak nie mamy ze sobą broni. Wynikało z tego, że w Stanach człowiek czuje się bezpieczny bo ma broń. U nas za to wydaje się być całkiem na odwrót. Ja czuję się bezpiecznie bo nikt dookoła mnie, włącznie ze mną, nie ma broni więc nic poważnego nie może mi zrobić (ludzie z maczetami są, mam nadzieję, rzadkością i są w mniejszym lub większym stopniu wychwytywani).

    OdpowiedzUsuń